Skąd węgiel wziął się pod Wałbrzychem, i jaka jest jego przyszłość?

Ok. 290 - 300 mln lat temu, w okresie górnego karbonu, na linii dzisiejszych miast: Boguszów-Gorce - Wałbrzych - Jedlina - Nowa Ruda panował klimat gorący i wilgotny. Występująca tu wówczas roślinność - bujne skrzypy, widłaki i paprocie, była okresowo zamulana, aż znalazła się w obniżeniu niecki śródsudeckiej i została zasypana osadami piaszczystymi i ilastymi. Zaczęła się przekształcać w pokłady węgla kamiennego.

Wpływ ciśnienia i wysokiej temperatury, jakie spowodowała w permie działalność wulkaniczna przyczynił się do wysokiej jakości tego węgla. Jego wydobywanie miało miejsce w Wałbrzychu już w poł. XVI w. a pierwsze zezwolenie na wydobywanie kruszców (prawdopodobnie także węgla) wydał tu książę świdnicki Bolko II w roku 1366. Rozpoczęło się ono zatem wcześniej niż na Górnym Śląsku. Aż do końca lat 80. XX w. węgiel ten stanowił największe bogactwo mineralne regionu i decydował o obliczu miasta i okolic. Złoża węgla ciągną się wzdłuż całej linii Gór Kamiennych. Najdalszą na zach. wysuniętą ich częścią jest czeskie zagłębie žacleřskie (4 km na płd. zach. od Lubawki), potem, już na terenie Polski, węgiel występuje w rejonie Lubawki i Okrzeszyna (Góry Krucze), następnie w rejonie Czarnego Boru i dalej na płd. wsch. Tu zaczyna się teren zagłębia wałbrzyskiego. Od Boguszowa - Gorców, przez Wałbrzych - Sobięcin i dalsze dzielnice miasta aż do Nowej Rudy-Słupca wydobywano go do końca XX w. Ostatnia kopalnia w Słupcu przestała pracować z końcem lutego roku 2000.
Wylewy skał magmowych oraz ruchy górotwórcze spowodowały połałdowanie i poprzesuwanie złóż węgla wzdłuż wielu uskoków. Bardzo utrudniało to wydobywanie i uniemożliwiało często mechanizację pracy górników pod ziemią. Miąższość pokładów wynosiła maksymalnie 2 m, ale średnio było to zaledwie 0,8 - 1 m. Jest to węgiel zróżnicowany: gazowo - płomienny (45%), koksujący (40%), chudy (5%), gazowy (8%) oraz najwyżej ceniony antracyt (2%). Na całym Dolnym Śląsku wydobywano rocznie maksymalnie do 3,8 mln ton (w roku 1979) i stanowiło to do 2% wydobycia w całej Polsce. Co ciekawe, po II wojnie światowej nie było tu przez 40 lat żadnych dużych inwestycji. Korzystano z poniemieckiego dziedzictwa przemysłowego, które nie zostało zniszczone przez wojnę. W efekcie dziś wiele dawnych urządzeń górniczych ma wielką wartość zabytkową. Od roku 1988 zaczęto je udostępniać dla turystów i stanowią one sporą atrakcję.
Likwidacja trzech wałbrzyskich kopalni (Wałbrzych, Victoria i Thorez) ciągnęła się przez prawie 10 lat. Jeszcze do końca roku 1997 działał powołany kilka lat wcześniej Zakład Wydobywczo-Przetwórczy Antracytu, ale i on musiał zostać zamknięty z powodu nieopłacalności dalszego wydobycia. Nakłady potrzebne do uzyskania węgla były bowiem 3-5 razy wyższe niż na Górnym Śląsku. Po zamknięciu kopalni węgla w Wałbrzychu i barytu w Boguszowie oraz koksowni pojawiła się wielka grupa 40 tys. bezrobotnych. Stanowi to dziś wielki problem dla władz miasta. Podjęto wiele działań dla przyciągnięcia nowego kapitału z zagranicy, utworzono specjalną wałbrzyską strefę ekonomiczną (do tej pory najwięcej zainwestowała tam Toyota) ale to ciągle za mało.
Czy jednak wydobycie węgla jest już zupełnie nieopłacalne? Bezrobotni stwierdzili, że nie. Przecież ich mieszkania (na ogół jest to tania i obecnie bardzo brzydka zabudowa przemysłowa z XIX w.) są opalane węglem a na zmianę systemu ogrzewania na gazowe czy elektryczne ich nie stać. Inni, zwłaszcza prywatni odbiorcy też chętnie kupią tańszy węgiel bez pośredników. Rozpoczęli zatem we własnym zakresie ręcznie go wydobywać i sprzedawać. Tak po zachodniej stronie Wałbrzycha zaczęły od roku 2000 powstawać liczne biedaszyby w miejscach, gdzie złoża węgla występują tuż przy powierzchni ziemi. Jest to niebezpieczne dla zdrowia i życia pracujących tam osób (miały już miejsce wypadki), niezgodne z polskim prawem górniczym i nie tylko, ale władze miasta nie są w stanie zapewnić bezrobotnym niczego lepszego. Dlatego tolerują działalność biedaszybów i pracują nad jakimś usankcjonowaniem prawnym tej działalności, aby pracujących tam ludzi obejmowała ochrona pracy i ubezpieczenia społeczne. Co z tego wyniknie - pokaże czas, ale chyba jeszcze sporo musi go upłynąć.

Roman Żurawek